środa, 27 lipca 2016

Wstępniak nr 8

Paweł Chmielewski

("Projektor" - 5/2014)

Podobno najlepsze filmy powstają jako ekranizacje dzieł miernych lub, co najwyżej, średnich. „Most na rzece Kwai”, poprawna książka Pierra Boulle i doskonały obraz Davida Leana. Z drugiej strony „Król szczurów” Jamesa Clavella, powieść o niebo lepsza i znacznie gorszy – pomimo doskonałej obsady (Segal George, Fox, Courtenay) – film Bryana Forbesa. Dwa przykłady, Indochiny, II wojna światowa, obóz jeniecki, dwie książki, dwa filmy. 

 

Doskonały materiał literacki, książka uwielbiana przez czytelników, oto problem dla scenarzysty i reżysera. Które wątki pominąć? Filmować w zgodzie czy wbrew intencjom pisarza? Ekranizacji dorównujących doskonałości pierwowzoru nie ma zbyt wiele. Samurajska, tak samurajska, opowieść o wierności angielskiego kamerdynera – powieść „Okruchy dnia” Kazuo Ishiguro i film Jamesa Ivory’ego. Podwójny smaczek literacki „Niebezpieczne związki” Stephena Frearsa, bo pierwowzór de Laclosa i scenariusz Christophera Hamptona czy w Polsce: „Żywot Mateusza” Witolda Leszczyńskiego (na podstawie „Ptaków” Tarjeia Vesaasa) czy „Rękopis znaleziony w Saragossie” Hasa (pierwowzór Jan Potocki).

Z drugiej strony mamy spektakularne klęski. Żadnego z filmów opartych na prozie Conrada (poza „Pojedynkiem” młodego Ridleya Scotta i swobodną wariacją Coppoli) nie można uznać za udaną adaptację. Mamy „Imię Róży” J.J. Anauda, fajny, kostiumowy kryminał, który gubi intertekstualną zabawę powieści Umberto Eco.
Są dwa wspaniałe polskie filmy, które powstały w oparciu o literaturę kiepską lub nieczytaną. Myślę o „Szwadronie” Juliusza Machulskiego (prywatnie uznaję za najlepsze dzieło reżysera) według prozy Stanisława Rembeka i „Popiele i diamencie” Wajdy na podstawie książki Jerzego Andrzejewskiego.

Tematem numeru jest film, lecz przede wszystkim ekranizacje literackich pierwowzorów. Film kinowy może przestał być najważniejszą ze sztuk (na rzecz YouTube, VOD itd.), ale każdy z nas wraca natrętnie do kilku obrazów i zastanawia się jak wyglądałyby adaptacje niektórych książek. Czy powstanie kiedyś reżyserska wizja „Cieplarni” Briana W. Aldissa? Czy polski filmowiec odważy się na „Dzienniki gwiazdowe”?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz